I że nie uprzedził jej, że bierze leki na ciśnienie i ma stany depresyjne. A potem zaproponowała, że mogłaby mi go zwrócić. Uprzejmie podziękowałam, życzyłam jej szczęścia i Czy była żona (jesteśmy 20 lat po rozwodzie) będzie mogła w wypadku mojej śmierci, przejść na moją emeryturę? Rozwód był z orzeczeniem winy i płaciłem żonie alimenty, w tej chwili dobrowolnie się ich zrzekła. Czy płacone przeze mnie całe lata alimenty uprawniają moją byłą do roszczeń w przypadku mojej emerytury?[lex:vhyz59i0]Sąd NajwyższyData: wdowa może ubiegać się o rentę rodzinną?Sąd Najwyższy zajmował się zagadnieniem, czy warunkiem wystarczającym do nabycia prawa do renty rodzinnej na podstawie art. 70 ust. 1 i 2 ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (jednolity tekst: z 2004 r. Nr 39, poz. 353 ze zm.) jest, poza spełnieniem przesłanek wyraźnie w nim wskazanych, pozostawanie w związku małżeńskim niezależnie od faktycznych więzi istniejących między małżonkami, czy też dodatkowo, pozostawanie we 'wspólności małżeńskiej', a jeśli tak, to czy termin ten może być rozumiany jako stan faktyczny, odpowiadający znaczeniu 'wspólnego pożycia' na gruncie art. 23 ustawy z dnia 25 lutego 1964 r. - Kodeks rodzinny i opiekuńczy ( Nr 9, poz. 59 ze zm.), czy też stan prawny odpowiadający znaczeniu małżeńskiej wspólności majątkowej?Sąd Najwyższy podjął uchwałę, której nadał moc zasady prawnej. Warunkiem nabycia prawa do renty rodzinnej przez wdowę (wdowca) jest, poza spełnieniem przesłanek określonych w art. 70 ust. 1 i 2 ustawy 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (jednolity tekst: z 2004 r. Nr 39, poz. 353 ze zm.), pozostawanie przez małżonków do dnia śmierci jednego z nich w stanie faktycznej wspólności małżeńskiej (art. 70 ust. 3 tej ustawy). Ciężar dowodu niepozostawania w tej wspólności spoczywa na organie zagadnieniem pozostaje wykładnia pojęcia niepozostawania małżonków we wspólności małżeńskiej w rozumieniu art. 70 § 3 ustawy emerytalnej, czego - wobec definicyjnej luki prawnej w przepisach prawa ubezpieczeń społecznych - nie da się rozwikłać bez ustalenia realnych więzi małżeńskich na gruncie instytucji Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.(...)Wskutek zawarcia związku małżeńskiego i podjęcia wspólnego pożycia realizuje się wspólność małżeńska, w której ramach powstają i realizują się wspólne potrzeby małżonków oraz dzieci tworzących rodzinę, którzy na wypadek wystąpienia ustawowo określonych ryzyk ubezpieczeniowych mogą uzyskać ochronę prawa ubezpieczeń społecznych. Już na gruncie takich ogólnych uwarunkowań, pozostawanie we wspólności małżeńskiej, która stanowi przesłankę nabycia prawa do renty rodzinnej w myśl art. 70 ust. 3 ustawy emerytalnej, nie może być postrzegane jako następstwo jedynie formalnie zawartego związku małżeńskiego, ale również jako wspólność małżeńska wynikająca lub powiązana z rzeczywistym korzystaniem z praw i realizowaniem powinności małżeńskich, które do dnia śmierci ubezpieczonego współmałżonka kreują faktyczną wspólnotę małżeńską w jej rozmaitych wymiarach: duchowym, materialnym lub rodzinnym, a następnie - wskutek wystąpienia ryzyka ubezpieczeniowego (śmierci ubezpieczonego) - uruchamiają prawo ustawowo wskazanych osób bliskich do renty rodzinnej. Inaczej rzecz ujmując, wymaganie pozostawania w faktycznej wspólnocie małżeńskiej sprawia, że dla spełnienia tego dodatkowego warunku nabycia prawa do wdowiej renty rodzinnej nie wystarcza samo występowanie zewnętrznych oznak w postaci istnienia małżeństwa potwierdzonego formalnym aktem małżeńskim, ale konieczne jest zachowanie do dnia śmierci ubezpieczonego realnych więzi małżeńskich w ich rozmaitych wspólnotowych przejawach.(...)Ostatecznie skład powiększony Sądu Najwyższego zaakceptował ten kierunek wykładni sądowej, która przyjmuje, że jeżeli nie orzeczono rozwodu albo separacji, to uzasadnione jest domniemanie, iż między małżonkami istniała wspólność małżeńska w rozumieniu art. 70 ust. 3 ustawy emerytalnej (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 15 czerwca 2005 r., II UK 248/04, OSNP 2006 nr 3-4, poz. 62), uznając, że dalej idące stanowisko zakładające, iż dopiero i wyłącznie orzeczenie rozwodu lub separacji prawnej wyklucza nabycie takiego prawa przez wdowę, która nie miała w dniu śmierci męża prawa do alimentów ustalonych wyrokiem lub ugodą sądową, zaprzeczałoby treści art. 70 § 3 ustawy emerytalnej. Akceptacja tego ostatniego poglądu w istocie rzeczy eliminowałoby bowiem z treści tego artykułu zapis ograniczający prawo do renty rodzinnej wdowy, która w dniu śmierci męża nie pozostawała z nim we wspólności małżeńskiej, a nie miała orzeczonych alimentów, co oznaczałoby niedopuszczalną ingerencję w obowiązujący stan prawny w drodze wykładni sądowej prowadzącej do istotnego zawężenia treści i znaczenia normatywnego tego zakresu unormowania art. 70 ust. 3 ustawy o emeryturach i rentach, kreując w istocie rzeczy odmienne brzmienie tego przepisu. Domniemanie pozostawania małżonków we wspólności małżeńskiej dla potrzeb orzekania o prawie wdowy (wdowca) do renty rodzinnej jest wzruszalne, co następuje w razie udowodnienia przez organ rentowy, że w konkretnym przypadku ubiegania się wdowy (wdowca) o prawo do tego świadczenia - pomiędzy małżonkami zostały całkowicie zniweczone więzi małżeńskie, a faktycznie nieistniejące małżeństwo trwało jedynie formalnie. W ramach badania rozmaitych oraz z natury rzeczy na ogół różniących się i zindywidualizowanych stanów faktycznych, których ocena ma na celu ustalenie lub zweryfikowanie przesłanki pozostawania lub niepozostawania wdowy (wdowca) w faktycznej wspólności małżeńskiej trudno jest wypracować (o ile w ogóle jest to możliwe) jeden abstrakcyjny wzorzec normatywnie oddziałujący na sporne stany faktyczne. Gdyby określenie takiego modelowego rozwiązania było możliwe, to ustawodawca powinien zmierzać do ustanowienia legalnej definicji tego dodatkowego warunku istotnego do nabycia prawa do renty rodzinnej. De lege lata, zweryfikowanie odmownej decyzji rentowej opartej na wskazywanych przez organy rentowe okolicznościach świadczących o niepozostawaniu małżonków, do dnia śmierci jednego z nich, w faktycznej wspólności małżeńskiej należy do sądów ubezpieczeń społecznych, które oceniają, czy w konkretnych stanach faktycznych małżonkowie z własnej woli nie korzystali z praw małżeńskich i nie realizowali powinności małżeńskich w rozmaitych sferach wspólnoty małżeńskiej, co doprowadziło do jej unicestwienia, pomimo formalnie utrzymywanego małżeństwa. W konkretnych stanach faktycznych należy uwzględniać przede wszystkim to, że pozbawienie wdowy (wdowca) prawa do renty rodzinnej ma oparcie w szczególnym przepisie prawa ubezpieczeń społecznych, który nie poddaje się dowolnej ani rozszerzającej wykładni, ale wymaga precyzyjnych i jednoznacznych ustaleń w zakresie ustalenia prawnie niedookreślonego stanu niepozostawania we wspólności małżeńskiej, który powinien być rozeznany z koniecznym odniesieniem do konstytucyjnych zasad: ochrony i opieki nad małżeństwem (art. 19 Konstytucji) oraz uwzględniania dobra rodziny w polityce społecznej i gospodarczej Państwa (art. 71 Konstytucji RP). Sprawia to, że istotne wątpliwości dotyczące wykazania (udowodnienia) okoliczności świadczących o niepozostawaniu we wspólności małżeńskiej powinny przemawiać za nabyciem prawa do renty rodzinnej przez wdowę (wdowca), w stosunku do których organ rentowy nie udowodnił zniweczenia faktycznej wspólności małżeńskiej. Istnienie wspólności małżeńskiej należy zatem oceniać na podstawie wszelkich okoliczności faktycznych, które - w przypadku braku formalnego orzeczenia rozwodu lub separacji i równoczesnego nieistnienia dowodów na całkowite rozbicie faktycznych więzi małżeńskich małżeństwa - mogą wskazywać za utrzymaniem faktycznej wspólności małżeńskiej. Na gruncie prokonstytucyjnej wykładni art. 70 ust. 3 ustawy o emeryturach i rentach - odmowa przyznania prawa do renty rodzinnej nie może w szczególności prowadzić do pokrzywdzenia uprawnionego małżonka, który - pomimo kryzysu więzi małżeńskich - dążył do utrzymywania łączności małżeńskiej i rodzinnej, przez co wspólność małżeńska nie została całkowicie unicestwiona. Rzecz jasna o ustaniu wspólności małżeńskiej nie może być mowy w uzasadnionych lub usprawiedliwionych życiowo przypadkach przejściowego rozłączenia małżonków, spowodowanych np. brakiem wspólnego mieszkania, stanem zdrowia lub potrzebą leczenia, długotrwałym wyjazdem służbowym, nauką lub pracą zarobkową w odległych miejscowościach, a nawet odbywaniem kary pozbawienia wolności, jeżeli pomiędzy małżonkami nie ustały rzeczywiste więzi Sądu Najwyższego z dnia 26 października 2006 r.[/lex:vhyz59i0]

Odszedłem i cierpię bo pojawił się ktoś nowy. Rozpoczęte przez ~Marek, 03 maj 2021. ~Marek. Napisane 03 maja 2021 - 15:21. Odszedłem od żony pół roku temu. Zrobiłem bilans, na terapii dojrzewałem do tego przez dwa lata. W ostatnim roku leżeliśmy obok siebie a ja zastanawiałem się co ja tu robię.

fot. Adobe Stock Siedziałem za kierownicą samochodu i smutnym, nieobecnym wzrokiem gapiłem się w dal. Przede mną i za mną stały rzędy unieruchomionych porannym korkiem aut. Nie to mnie jednak martwiło. Na pierwszy rzut oka byłem człowiekiem sukcesu. W sile wieku, na dobrej posadzie, niezależny finansowo i emocjonalnie. Wciąż jeszcze przystojny, zadbany, w świetnej formie. Mogłem korzystać z życia pełnymi garściami. I to robiłem! Zaledwie dziś rano, zanim włożyłem garnitur i chwyciłem służbowy laptop, pożegnałem w progu swojego mieszkania długonogą i 20 lat młodszą dziewczynę. Kolejna niezobowiązująca znajomość, jeszcze jedno ponętne ciało do kolekcji. Takie właśnie było moje życie. Szybkie, nasycone przyjemnościami, nieprzewidywalne. W każdej chwili mogłem zmienić plany na weekend, dowolnego dnia umówić się do knajpy. Byłem wolny i niezależny. Nic mnie już nie ograniczało – ani rodzina, żona, dzieci czy jakieś domowe obowiązki. Do licha! Przecież właśnie tego od dawna chciałem! Czemu więc teraz czułem się zagubiony i po prostu przygnębiony? Zrozumiałem swój błąd Pamiętam, że podobny smutek, choć sto razy mniejszy dopadł mnie, kiedy sprzedawałem swój ulubiony samochód. Auto było wygodne, szybkie i dobrze wyposażone. Świetnie się w nim czułem. Ale po trzech latach producent wprowadził już nowy model. Mój wóz, choć niezawodny i luksusowy, stał się nagle przestarzały. Znajomi pytali: „Staszek, kiedy wreszcie wymienisz go na nowy? Tamten ma 10 koni mechanicznych pod maską więcej i nowszej generacji tempomat”. Głupia sprawa, ale mniej więcej tak samo było z moim małżeństwem. Znaliśmy się z Jolą jak łyse konie, rozumieliśmy bez słów. Odchowaliśmy dwójkę dziś już dorosłych dzieci – Maciek kończył politechnikę, Iga była na stażu w USA. Spłaciliśmy niejeden kredyt, wyszliśmy cało z niejednej życiowej burzy. Byłoby oczywiście uproszczeniem powiedzieć, że nagle zapragnąłem wymienić ją na „nowszy model”. Albo że uległem podszeptom kolegów kuszących niedostępnymi dla żonatych urokami życia. Ale coś było na rzeczy. Z roku na rok czułem się coraz bardziej znudzony, przytłoczony monotonią codziennej rutyny i niedoceniany. Zacząłem się zastanawiać, czy warto trwać w związku, którego najlepszy czas przeminął kilkanaście lat temu? Jaki ma sens godzenie się na setki drobnych, ale uwierających jak piasek w bucie, kompromisów? Czy nie szkoda czasu na naprawianie drobnych usterek i zgrzytów? Przecież w dzisiejszych czasach nikt nie zawraca sobie głowy reperowaniem szwankującego telewizora, pralki, komputera. Teraz się takie rzeczy wyrzuca i na ich miejsce kupuje nowe. W końcu postąpiłem tak i z naszym małżeństwem. Zamiast łatać i scalać, po prostu wyrzuciłem je na śmietnik. Jola najpierw płakała, ale potem przystała na rozwód. Wyprowadziłem się do wynajętego mieszkania, kupiłem młodzieżowe ciuchy, częściej biegałem do fryzjera. Żyłem aktywnie, wymyśliłem sobie nawet modną pasję, angażowałem się w nietrwałe relacje z kobietami. I... czułem się jak król Lear obsadzony w roli Romea. Cholera, nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, nie da się przeżyć powtórnie szaleństwa młodości. Ani się obejrzałem, jak zacząłem rozdzierająco tęsknić za poprzednim życiem. Za dobrymi relacjami z dziećmi, które zniszczyłem, za Jolą, którą tak boleśnie zraniłem... Pozostało mi tylko jedno Rząd samochodów wciąż stał bez ruchu, ale ja nagle poczułem, że ani chwili dłużej nie chcę posuwać się z prądem. Skręciłem kierownicę, dodałem gazu i ryjąc kołami murawę rozdzielającą dwa pasma ulicy wykręciłem w stronę dawnego domu. Jola wychodziła zawsze później ode mnie do pracy, wiedziałem więc, że jeszcze zdążę ją spotkać, a nawet kupić po drodze kwiaty. Czy zechce dać mi drugą szansę? Nie miałem pojęcia. Wiedziałem natomiast jedno. Padnę jej do nóg i będę błagał o wybaczenie. Bez niej moje życie nie ma sensu. Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Czekaliśmy na dziecko 12 lat. Syn urodził się 10 tygodni wcześniej z poważną wadą serca. Dlaczego los tak mnie pokarał?”„Moja żona zmarła przy porodzie. Ja nie byłem gotowy zostać samotnym ojcem i po prostu oddałem córkę do adopcji”„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”

Zawarliśmy umowę o rozdzielności majątkowej. 4 lata po odejściu od żony poznałem kobietę i z nią tworzę związek. Związek ten jest na tyle udany, że chcemy się pobrać. Złożyłem pozew o rozwód. Byłem przekonany, że rozwód będzie formalnością. Nie mamy dzieci, a ja złożyłem wniosek o nieorzekanie o winie.

Żona zdradziła emocjonalnie i chce odejść Rozpoczęte przez ~Tomek, 29 wrz 2020 ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 05:58 Witam wszystkich, Moja żona i ja jesteśmy kilka lat po ślubie mamy 2 małych dzieci 8 i 4 lata. Nie układało mam się za dobrze, często kłóciliśmy się, żona nie dbała o dom i nie sprzątała za sobą a mnie to zawsze irytowało i dochodziło do kłótni. Na wakacjach oznajmiła mi że chce rozwodu, motywowała to tym że się kłocilismy i że znęcałem się nad nią psychicznie (zaznaczę z ejak się kłocilismy to zawsze leciały w obie strony). Uwierzyłem w to i zacząłem ją przekonywać, prosić, przez miesiąc tak to trwało aż odkryłem że znalazła sobie na boku faceta. Pisała z nim za moimi plecami i spotykała się z nim. Razem planowali przyszłość i razem planowali wychować moje dzieci i przelać na nie swoją "czystą i nieskazitelną miłość". Ja przez ten miesiąc byłem dla niej nikim, odwróciła się ode mnie z dnia na dzień, nie spędzała czasu z dziećmi ani z nimi nie rozmawiała. Przychodziła z pracy i od razu albo głową w telefon i smsy albo wychodziła pod pretekstem treningu, zakupów. Jak się okazało odwróciła się dokladnie wtedy, gdy on powiedział jej że ją kocha. Powiedziałem jej że wiem. Pękła totalnie i zaczęła się tłumaczyć i płakać. Dalem jej wybór albo się wyprowadza albo go zostawia i idziemy na terapię. Zgodziła się na terapię. Powiedziała że mnie nie zdradziła fizycznie. po 2 dniach powiedziała że nie zakończy kontaktów z nim bo to jej przyjaciel i nie chce tracic przyjaciela. Byliśmy na terapii 3 razy, na razie bez skutku, cały czas na terapii powtarza że chce być sama i że wiąże ją ze mną tylko kredyt i dzieci. Oczywiście ja wiem że ona nie chce być sama tylko ten na nią czeka. Tłumacze jej wszyskto że ma klapki na oczach, że rozwala rodzine, nie pomaga nic. Minął kolejny miesiąc. W sumie 2 miesiące odkąd ona się odwróciła. Rozmawia ze mną tylko tyle ile musi i mam wrażenie że na następnej terapii jak powie znowu ze chce być sama to terapeuta nam podziękuję. A ona utwierdzi się w przekonaniu że robi dobrze. Ona cały czas powtarza że ja zabiłem w niej uczucie przez lata. Co Myślicie? Jak uratować to małżeństwo i zdjąć jej klapki z oczu? Powiedzieć całej rodzinie? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Motoko ~Motoko Napisane 29 września 2020 - 08:13 To jest tak jak z uzależnieniem nie zmusisz nikogo do leczenia jeśli nie chce się leczyć.... Jeśli ona nie chce tego związku nie chce ciebie rodziny to żadna siła jej nie zmusi żeby chciała. Żona ma już inny plan na życie w swojej głowie może kiedyś spadną jej klapki z oczu aczkolwiek narazie jest w amoku w swojej wizji nowego fascynującego romantycznego związku Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 08:38 Tak wiem. ale mam małe dzieci. Ona jest przekonana że dzieci i tak sąd jej przyzna dlatego ma w dupie rozpad rodziny. dzieci kochają mnie bezgranicznie, zawsze byłem dobrym ojcem i umiem zrobić przy nich wszystko. One są dla mnie całym światem. Wiem że ona jest zauroczona i probuję jej to przetłumaczyć ale nie pomaga. Próbuje jej rzegadać ze to nie miłość, że nie można się zakochać w miesiąc. Ona twierdzi że nie ma klapek na oczach i że nie potrzebuje nikogo i chce być sama. Ale wiem że z nim pisze i do niego dzwoni. wiem że zastanawia się czy zostać ze mną czy z nim i mam dowody na to. O tym facecie wie również moja siostra i to jest jedyna osoba z mojej rodziny która wie i tego bardzo moja żona się boi. Boi się że jak złoży pozew to wszyscy się dowiedzą. Mówiła mi że nie chce ze mną być, ja jej na to niech złoży pozew, a ona nic. Zaznaczę że ona też kocha dzieci, dopiero teraz zaczęła się nimi zajmować, przez 2 miesiące miała je w dupie. Nie wiem czy czekanie aż jej przejdzie jest dobrym pomysłem. Czy lepiej kazać jej się określić i powiadomić jej ojca? nie wiem czy dozna olśnienia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 08:49 Nie wiem czy czekać i zając się dziećmi i sobą czy grać va bank i kazać jej podjąć decyzję. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:02 ~Tomek napisał:Tak wiem. ale mam małe dzieci. Ona jest przekonana że dzieci i tak sąd jej przyzna dlatego ma w dupie rozpad rodziny. dzieci kochają mnie bezgranicznie, zawsze byłem dobrym ojcem i umiem zrobić przy nich wszystko. One są dla mnie całym światem. Wiem że ona jest zauroczona i probuję jej to przetłumaczyć ale nie pomaga. Próbuje jej rzegadać ze to nie miłość, że nie można się zakochać w miesiąc. Ona twierdzi że nie ma klapek na oczach i że nie potrzebuje nikogo i chce być sama. Ale wiem że z nim pisze i do niego dzwoni. wiem że zastanawia się czy zostać ze mną czy z nim i mam dowody na to. O tym facecie wie również moja siostra i to jest jedyna osoba z mojej rodziny która wie i tego bardzo moja żona się boi. Boi się że jak złoży pozew to wszyscy się dowiedzą. Mówiła mi że nie chce ze mną być, ja jej na to niech złoży pozew, a ona nic. Zaznaczę że ona też kocha dzieci, dopiero teraz zaczęła się nimi zajmować, przez 2 miesiące miała je w dupie. Nie wiem czy czekanie aż jej przejdzie jest dobrym pomysłem. Czy lepiej kazać jej się określić i powiadomić jej ojca? nie wiem czy dozna olśnienia. Trudna sytuacja. Co się takiego między Wami wydarzyło, że ona jest aż tak zdesperowana? Pomoc przy dzieciach czy w domu to nic nadzwyczajnego. Zdecydowałeś się na rodzinę to pracuj na jej rzecz. Czasami kobiety mają dość dzielenia życia ze współlokatorem dla którego zlewają się z tapetą, są sprzętem AGD, matką dzieci i to by było na tyle. Kobieta chce się czuć wyjątkowa dla swojego mężczyzny. Jeżeli słyszy wieczne pretensje, lub każde Twoje zdanie zaczynające się od nie, jeżeli widzi Twoje ciągłe rozczarowanie jej osobą to te negatywne uczucia zabijają w niej miłość do Ciebie. Jeżeli dom ma być taki jaki Ty chcesz i nie ma odstępstw to dla niej ten dom nie jest miejscem spokoju, wypoczynku czy relaksu. Ten dom jest dla niej źródłem stresu. Nie wiem czy Twoja żona pracuje. Jeżeli tak to może być w takiej sytuacji, że nie ma miejsca, w którym mogłaby naprawdę odpocząć. I to jest problem. Dlatego ucieka od Ciebie. Chce być sama. Doskonale ją rozumiem. Samotność dla mnie to luksus. Być może ona też tak na to patrzy. Ma dość Ciebie ma dość tamtego faceta, jest już bardzo zmęczona. Co robiłeś dla niej, lub czego raczej nie robiłeś, że jej uczucie wygasło? Jak w sercu pustka to bez trudu może zająć je ktoś komu się chce w tym sercu być. @Motoko Tu nie chodzi o fascynujący romantyczny związek, tu chodzi po prostu o normalny związek. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:06 ~Tomek napisał:Nie wiem czy czekać i zając się dziećmi i sobą czy grać va bank i kazać jej podjąć decyzję. Zająć się sobą, dziećmi i przygotowywać podział majątku, rozdzielność majątkową, plan wychowawczy i napisać pozew za nią. Może to ją ocuci. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 09:28 Trudna sytuacja. Co się takiego między Wami wydarzyło, że ona jest aż tak zdesperowana? Pomoc przy dzieciach czy w domu to nic nadzwyczajnego. Zdecydowałeś się na rodzinę to pracuj na jej rzecz. Czasami kobiety mają dość dzielenia życia ze współlokatorem dla którego zlewają się z tapetą, są sprzętem AGD, matką dzieci i to by było na tyle. Kobieta chce się czuć wyjątkowa dla swojego mężczyzny. Jeżeli słyszy wieczne pretensje, lub każde Twoje zdanie zaczynające się od nie, jeżeli widzi Twoje ciągłe rozczarowanie jej osobą to te negatywne uczucia zabijają w niej miłość do Ciebie. Jeżeli dom ma być taki jaki Ty chcesz i nie ma odstępstw to dla niej ten dom nie jest miejscem spokoju, wypoczynku czy relaksu. Ten dom jest dla niej źródłem stresu. Nie wiem czy Twoja żona pracuje. Jeżeli tak to może być w takiej sytuacji, że nie ma miejsca, w którym mogłaby naprawdę odpocząć. I to jest problem. Dlatego ucieka od Ciebie. Chce być sama. Doskonale ją rozumiem. Samotność dla mnie to luksus. Być może ona też tak na to patrzy. Ma dość Ciebie ma dość tamtego faceta, jest już bardzo zmęczona. Co robiłeś dla niej, lub czego raczej nie robiłeś, że jej uczucie wygasło? Jak w sercu pustka to bez trudu może zająć je ktoś komu się chce w tym sercu być. Masz rację, ona tak to wszystko ujmuje jak Ty piszesz. Ale od 2 miesięcy przekonuję ją ze zrozumiałem co robiłem źle. naprawdę się zmieniłem i to samo podkreślam na terapii. Kocham ją nadal. przez lata sie po prostu zatraciłem w codzienności, w obowiązkach, pracy, do tego doszła frustracja finansowa. Gdzieś zagubilismy te miłość. Ale kocham ja i chcę być lepszym mężem i to naprawić. Ona mówi że nie wie czy coś do mnie czuje, 3 dni temu powiedziała, że nie chce ze mną być, jak jej się zapytalem dlaczego nie złożyła pozwu to powiedziała że czeka aż ja zmądrzeję (chyb a wsensie że puszczę ją wreszcie wolno). Czuje jak sie oddala coraz bardziej ale nie chce konczyć tego malżeństwa. Moje małe dzieci są bardzo wrażliwe i wiem że dla córki będzie to katastrofa. Prawdziwa katastrofa. Chciałbym zrobic coś żeby otrzeźwiała z tego zauroczenia. Jestem pewien że to nie ja zabilem w niej miłość tylko On to zrobil bo zaczęła patrzeć na mnie przez jego pryzmat. Odwróciła się z dnia na dzień. był seks, przytulanie i uśmiechy i nagle z dnia na dzień obca osoba. Planuje dać jej ultimatum, że albo się określi czy chce naprawiać nasze małżeństwo albo powiadomię całą rodzinę o jej kochanku. Tylko nie wiem jak ona zareaguje. Nie chciałbym żeby to zabrzmiało jak szantaż i próba zmuszenia jej do ratowania rodziny. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:48 ~Tomek napisał:Trudna sytuacja. Co się takiego między Wami wydarzyło, że ona jest aż tak zdesperowana? Pomoc przy dzieciach czy w domu to nic nadzwyczajnego. Zdecydowałeś się na rodzinę to pracuj na jej rzecz. Czasami kobiety mają dość dzielenia życia ze współlokatorem dla którego zlewają się z tapetą, są sprzętem AGD, matką dzieci i to by było na tyle. Kobieta chce się czuć wyjątkowa dla swojego mężczyzny. Jeżeli słyszy wieczne pretensje, lub każde Twoje zdanie zaczynające się od nie, jeżeli widzi Twoje ciągłe rozczarowanie jej osobą to te negatywne uczucia zabijają w niej miłość do Ciebie. Jeżeli dom ma być taki jaki Ty chcesz i nie ma odstępstw to dla niej ten dom nie jest miejscem spokoju, wypoczynku czy relaksu. Ten dom jest dla niej źródłem stresu. Nie wiem czy Twoja żona pracuje. Jeżeli tak to może być w takiej sytuacji, że nie ma miejsca, w którym mogłaby naprawdę odpocząć. I to jest problem. Dlatego ucieka od Ciebie. Chce być sama. Doskonale ją rozumiem. Samotność dla mnie to luksus. Być może ona też tak na to patrzy. Ma dość Ciebie ma dość tamtego faceta, jest już bardzo zmęczona. Co robiłeś dla niej, lub czego raczej nie robiłeś, że jej uczucie wygasło? Jak w sercu pustka to bez trudu może zająć je ktoś komu się chce w tym sercu być. Masz rację, ona tak to wszystko ujmuje jak Ty piszesz. Ale od 2 miesięcy przekonuję ją ze zrozumiałem co robiłem źle. naprawdę się zmieniłem i to samo podkreślam na terapii. Kocham ją nadal. przez lata sie po prostu zatraciłem w codzienności, w obowiązkach, pracy, do tego doszła frustracja finansowa. Gdzieś zagubilismy te miłość. Ale kocham ja i chcę być lepszym mężem i to naprawić. Ona mówi że nie wie czy coś do mnie czuje, 3 dni temu powiedziała, że nie chce ze mną być, jak jej się zapytalem dlaczego nie złożyła pozwu to powiedziała że czeka aż ja zmądrzeję (chyb a wsensie że puszczę ją wreszcie wolno). Czuje jak sie oddala coraz bardziej ale nie chce konczyć tego malżeństwa. Moje małe dzieci są bardzo wrażliwe i wiem że dla córki będzie to katastrofa. Prawdziwa katastrofa. Chciałbym zrobic coś żeby otrzeźwiała z tego zauroczenia. Jestem pewien że to nie ja zabilem w niej miłość tylko On to zrobil bo zaczęła patrzeć na mnie przez jego pryzmat. Odwróciła się z dnia na dzień. był seks, przytulanie i uśmiechy i nagle z dnia na dzień obca osoba. Planuje dać jej ultimatum, że albo się określi czy chce naprawiać nasze małżeństwo albo powiadomię całą rodzinę o jej kochanku. Tylko nie wiem jak ona zareaguje. Nie chciałbym żeby to zabrzmiało jak szantaż i próba zmuszenia jej do ratowania rodziny. Zostaw tą rodzinę w spokoju. To sprawa między Wami. Na kolejnej terapii poinformuj terapeutę, że żona ma kochanka i z nim wiąże swoją przyszłość. Terapeuta zada jej właściwe pytania. W stanie, w którym ona teraz się znajduje ludzie podejmują nieracjonalne decyzje, niestety często bardzo niekorzystne dla nich. Poczytaj na czym polega stan zakochania. Będzie Ci łatwiej zrozumieć. Masz możliwość porozmawiania z tym jej kochankiem? Poproś ją o namiary na niego i daj mu jasno znać, że rozbija rodzinę, w której są małe dzieci. Myślę, że on nie zdaje sobie sprawy z tego co robi i z odpowiedzialności jaką chce na siebie wziąć. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:54 Tomek, ten kochanek zniknie z dnia na dzień jak poczuje, że mu się kroi życie pełne obowiązków i odpowiedzialności za czyjeś dzieci;-) Spróbuj się nawiązać z nim kontakt. Postaw się i zażądaj od niej namiarów na gościa. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:01 Zostaw tą rodzinę w spokoju. To sprawa między Wami. Na kolejnej terapii poinformuj terapeutę, że żona ma kochanka i z nim wiąże swoją przyszłość. Terapeuta zada jej właściwe pytania. W stanie, w którym ona teraz się znajduje ludzie podejmują nieracjonalne decyzje, niestety często bardzo niekorzystne dla nich. Poczytaj na czym polega stan zakochania. Będzie Ci łatwiej zrozumieć. Masz możliwość porozmawiania z tym jej kochankiem? Poproś ją o namiary na niego i daj mu jasno znać, że rozbija rodzinę, w której są małe dzieci. Myślę, że on nie zdaje sobie sprawy z tego co robi i z odpowiedzialności jaką chce na siebie wziąć. Terapeuta wie o wszystkim od początku i ale zasugerował że to że znalazła sobie przyjaciela to moja wina. W sumie widać że próbuje nas złączyć ale zasugerowal tez ze może lepiej się rozejść. Dla terapeuty dzieci nie istnieją i nie są żadnym powodem aby starać się ratować małżeństwo. Kochanek wie o mnie i dzownilem do niego że ma się odp....ić, potem wymieniłem z nim jeszcze kilka wiadomości że rozwla rodzinę itd. nie odpisał nic. żona ostatnimi dniami jak miała urlop to płakala dużo było to widać jak wracała z pracy. Oan nie potrafi zrozumnieć, że szczęście którego szuka nie istenieje, że ten męższczyzna nie weźmie na barki matki i dwójki dzieci a jak weźmie to na chwile (już mieszkał z matką i dwójką dzieci krótką chwilę i ich wypieprzył z mieszkania). Ja nie chcę jej oddać dzieci dobrowolnie, za bardzo je kocham. Nie po trafię wyobrazic sobie ze tan ciul bawi się z moim małym synem. To wszystko to jakaś tragedia. Nie mogę pojąć jak Ona może tak niszczyć małżeństwo, rodzinę i szczęście dzieci. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Motoko ~Motoko Napisane 29 września 2020 - 10:08 Tak Ewo wiem że chodzi o normalny związek ale normalny związek to codzienna praca codziennie obowiązki bez fajerwerków i bez chwil luksusu. Jak się ludzie decydują na bycie razem i na dzieci to powinni być tego świadomi. Czasami się zastanawiam po co ludzie mają dzieci nie dogadują się nie układa im się a dalej w to brną i jeszcze mieszają w to dzieci. I po co w ostatecznym rozrachunku to niczego nie zmienia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:18 Ona cały czas twierdzi że zabiłem w niej milość ale jakoś zanim on się napatoczył nigdy nie powiedziała że zabijam w niej milość. owszem sugerowała że jest źle w zwiazku i w kłótni kilka razy zagoziła rozwodem. kłóciliśmy się ale które małżeństwa się nie kłócą. Z dnia na dzień stałem się dla niej nikim. W dniu w którym on wyznał jej miłość. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:22 Jestem człowiekiem wierzącym, dla mnie małżeństwo to świętość, owszem gdybym bił zonę albo był alkohol to tak. wtedy uważam ze należy sie rostać. Ale rozwód przez to się się kłócimy? Dlatego ja nie wierzę, że ona chce przez to odejść. Ona po porstu ma według mnie zaślepione oczy, nie wiem ile to potrwa i czy zobaczy swój błąd. Powiedziała mi że ona niczego złego nie zrobiła. Dobija mnie ta sytuacja bo nadal ją kocham. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 10:25 ~Motoko napisał:Tak Ewo wiem że chodzi o normalny związek ale normalny związek to codzienna praca codziennie obowiązki bez fajerwerków i bez chwil luksusu. Jak się ludzie decydują na bycie razem i na dzieci to powinni być tego świadomi. Czasami się zastanawiam po co ludzie mają dzieci nie dogadują się nie układa im się a dalej w to brną i jeszcze mieszają w to dzieci. I po co w ostatecznym rozrachunku to niczego nie zmienia. E tam, ja mam i obowiązki i fajerwerki a nawet od czasu do czasu luksus pobycia w samotności. Wystarczyło dać jasno do zrozumienia swojemu mężowi, że nikt nikomu łaski nie robi, że jest w związku. Na związek czasami ostry zakręt wpływa zbawiennie i odświeżająco. Dzieci mają prawo wychowywać się w spokojnym i ciepłym domu, do którego każdy domownik wraca z ochotą jak do bezpiecznej przystani. Jeżeli, któryś z domowników zakłóca ten spokój należy mu to uświadomić i wskazać drogę do naprawy siebie. Jak nie skorzysta, usunąć z domu czym prędzej by dom nie cuchnął od śmiecia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 10:30 ~Tomek napisał:Ona cały czas twierdzi że zabiłem w niej milość ale jakoś zanim on się napatoczył nigdy nie powiedziała że zabijam w niej milość. owszem sugerowała że jest źle w zwiazku i w kłótni kilka razy zagoziła rozwodem. kłóciliśmy się ale które małżeństwa się nie kłócą. Z dnia na dzień stałem się dla niej nikim. W dniu w którym on wyznał jej miłość. Przesadzasz bo jesteś zły, wściekły a takie emocje choć są dobre to nie są dobrymi doradcami. Ochłoń. Strategicznie do tego podejdź. Dzieci są Twoje i ona Ci ich nie zabierze. Daj jej do zrozumienia, że będziesz o nie walczył i że to ona Ciebie zdradza więc sąd nie będzie patrzył na nią przychylnym okiem. Najgorzej zrobisz jak będziesz brutalny wobec niej. Trzymaj emocje na wodzy. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Motoko ~Motoko Napisane 29 września 2020 - 10:41 I chyba właśnie Tomek próbuje uświadomić swojej kobiecie że ten spokój miru domowego zakłóca. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:53 Ewa ciężko trzymać nerwy na wodzy. Od 2 miesięcy próbuje rozgrywać to strategicznie. Ja nie złoże pozwu. Nie zrobię tego. Bo miej dzieci potem będą miały żal do mnie a nie do niej. A ona będzie się cieszyła że to przecież nie Ona złożyła pozew. Tak naprawdę wszystko utknęło w martwym punkcie i czuję że z każdym dniem ona oddala się ode mnie. Gdy próbowałem zapraszać ja na spacer czy kupwoać kwiaty to efekt był odwrotny do zamierzonego. Ale boje się że jak zacznę się wycofywać i myśleć tylko o sobie i o dzieciach to że jeszcze bardziej się oddalimy. Choć może jestem w błędzie. Może wtedy się opamięta. Nie wiem co mam myśleć nawet. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 10:56 ~Motoko napisał:I chyba właśnie Tomek próbuje uświadomić swojej kobiecie że ten spokój miru domowego zakłóca. Byle nie uświadamiał jej swoją brutalnością. Dla mnie krzyczący mężczyzna jest śmieszny. Krzycząca kobieta już nie. Dla mnie kiedy kobieta krzyczy mężczyzna powinien odwrócić się na pięcie i wyjść. Mężczyzna ma tą przewagę nad kobietą, że potrafi utrzymać emocje na wodzy. Jak wrzeszczy to jest nie poważny. Oboje krzycząc na siebie nie dbają o swój dom. Udowadnianie sobie racji nie posuwa do przodu jest taką zabawą, grą małżeńską. Ona dała mu sygnał, że czeka aż on zmądrzeje. Dlaczego musiała mu dawać taki sygnał? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 11:08 ~Ewa napisał:~Motoko napisał:I chyba właśnie Tomek próbuje uświadomić swojej kobiecie że ten spokój miru domowego zakłóca. Byle nie uświadamiał jej swoją brutalnością. Dla mnie krzyczący mężczyzna jest śmieszny. Krzycząca kobieta już nie. Dla mnie kiedy kobieta krzyczy mężczyzna powinien odwrócić się na pięcie i wyjść. Mężczyzna ma tą przewagę nad kobietą, że potrafi utrzymać emocje na wodzy. Jak wrzeszczy to jest nie poważny. Oboje krzycząc na siebie nie dbają o swój dom. Udowadnianie sobie racji nie posuwa do przodu jest taką zabawą, grą małżeńską. Ona dała mu sygnał, że czeka aż on zmądrzeje. Dlaczego musiała mu dawać taki sygnał? Tak powiedziała, że czeka aż ja zmądrzeje ale jestem pewien że to było w tym sensie że ona już jest gotowa na odejście ale ja nie. To prawda. Nigdy nie będę. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 11:13 ~Tomek napisał:Ewa ciężko trzymać nerwy na wodzy. Od 2 miesięcy próbuje rozgrywać to strategicznie. Ja nie złoże pozwu. Nie zrobię tego. Bo miej dzieci potem będą miały żal do mnie a nie do niej. A ona będzie się cieszyła że to przecież nie Ona złożyła pozew. Tak naprawdę wszystko utknęło w martwym punkcie i czuję że z każdym dniem ona oddala się ode mnie. Gdy próbowałem zapraszać ja na spacer czy kupwoać kwiaty to efekt był odwrotny do zamierzonego. Ale boje się że jak zacznę się wycofywać i myśleć tylko o sobie i o dzieciach to że jeszcze bardziej się oddalimy. Choć może jestem w błędzie. Może wtedy się opamięta. Nie wiem co mam myśleć nawet. Nie składaj pozwu ale go napisz i opisz sytuację, że żona oddaliła się z powodu nowej relacji z innym mężczyzną. Umów notariusza i podpisz rozdzielność, drugi krok podział majątku, trzeci krok zrób plan wychowawczy. Przygotuj się do rozwodu. Jak ona Ciebie nie kocha to jej nie zmusisz do tego. Nie każda kobieta potrafi wybrać rozsądek poza tym ten kij ma dwa końce. Czy Ty chciałbyś żeby ona była z Tobą z rozsądku? Pomyśl czy możesz być z kobietą, która Cię nie kocha i której już nie możesz ufać i generalnie Ty jesteś zamiast tamtego? Czy chcesz życia z kobietą, która już zawsze będzie obok, którą będziesz musiał kontrolować? Chcesz żyć w układzie? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie » odpowiedz » do góry
Prof. Baniak od kilkunastu lat prowadzi wśród mieszkańców Kalisza i okolic badania nad życiem religijnym i moralnym. Prawie 75% jego respondentów wyraźnie sprzeciwia się obowiązkowi celibatu księży. Katolicy chcą, żeby księża mieli własne rodziny, żony, dzieci, żyli normalnie. - To głupota! Nie odszedłem od żony - powiedział "Super Expressowi" Zbigniew Zamachowski. - Nie będę komentował tych plotek. Niech te rewelacje toczą się swoim torem - dodał spokojnie. A toczą się, toczą... Od kilku miesięcy w środowisku teatralnym mówi się, że Glińska i Zamachowski mają się ku sobie. I że ich miłość wybuchła w pracy na deskach Teatru Narodowego. Plotki podsycał fakt, że ceniona reżyser teatralna dała Zamachowskiemu główną rolę w reżyserowanym przez nią spektaklu "Lekkomyślna siostra". Glińska sama zagrała niewierną żonę, która po przygodzie z kochankiem postanawia wrócić do męża. Próby trwały miesiącami, w lutym 2009 roku była premiera. Oboje mieli więc okazję, by zbliżyć się do siebie. - Kiedy patrzę Agnieszce w oczy, a mam ku temu wielokrotnie sposobność, od razu zapominam tekst - tak aktor zwierzał się w jednym z dzienników tuż przed premierą spektaklu. Takie wyznanie jeszcze bardziej podsyciło plotki. A było one tym bardziej pikantne, że w sztuce grał też partner Glińskiej, Krzysztof Stelmaszyk (50 l.). Aktor znany z serialu "39 i pół" kilka lat temu dla zdolnej pani reżyser porzucił żonę i dwójkę dzieci. Teraz mówi się, że spotkała go za to kara i sam został porzucony. Na pocieszenie Glińska miała mu zostawić ich wspólną córkę, Janinę (7 l.). - Nie będę tego komentował - powiedział Krzysztof Stelmaszyk i wyłączył telefon, jak gdyby miał już dość szumu wokół jego rodziny. A trochę się tego nazbierało. Nazwisko Glińskiej łączono z Borysem Szycem (31 l.) i Łukaszem Garlickim (32 l.). Z obydwoma spotkała się na planie reżyserowanych przez siebie spektakli. Z pierwszym w sztuce "Bambini di Praga", z drugim w "Opowieściach Lasku Wiedeńskiego". Teraz jej kolejną zdobyczą miałby być Zbigniew Zamachowski. Ale aż trudno uwierzyć, że aktor, który z żoną, aktorką Aleksandrą Justą (40 l.), ma czwórkę dzieci - Bronisławę (7 l.), Tadeusza (9 l.), Antoniego (12 l.) i Marię (14 l.) - wykazał się taką lekkomyślnością. Przecież zawsze marzył o dużej szczęśliwej rodzinie. By zrealizować swoje pragnienia, rozwiódł się nawet ze swoją pierwszą żoną Anną Komornicką, która mieszka teraz z piosenkarką Magdą Femme (38 l.), pierwszą żoną Michała Wiśniewskiego. Ale przecież życie pisze przeróżne scenariusze. Tłumaczenia w kontekście hasła "że odszedłem stamtąd" z polskiego na angielski od Reverso Context: Wiem tylko, że odszedłem stamtąd. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Wielka afera w Oświęcimiu. Narodowy Fundusz Zdrowia nałożył karę na pogotowie ratunkowe. Chodzi o sprawę z kwietnia 2021 r. 66-latka zmarła po tym, jak ratownicy nie podjęli jej reanimacji. Jak ustaliła "Gazeta Krakowska" postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Oświęcimiu. Według byłej lekarki tego pogotowia, ta sprawa to tylko czubek góry zdarzyło się w kwietniu zeszłego roku. Było mroźny, jak na tę porę roku poranek. 66-letnia pani Zofia, do tej pory w dość dobrym stanie zdrowia - jak zapewniają członkowie jej rodziny, zaczęła skarżyć się swojemu mężowi Stanisławowi, że ma problemy z oddychaniem i brak jej tchu. Mąż zaniepokojony sytuacją od razu zadzwonił na numer 112. Oddał słuchawkę Krzyczała im do słuchawki "Duszno mi, ratujcie mnie!” - przypomina sobie te dramatyczne chwile pan Stanisław. Jeszcze przed przyjazdem karetki, kobieta straciła przytomność. Wtedy jeszcze raz małżonek wykręcił numer alarmowy. Pogotowie już było pod domem, ale - jak wspomina mężczyzna, nie włączono nawet sygnału dźwiękowego, co może sugerować, że nie spieszono się zbytnio z ratunkiem.– Zadzwonił domofon, więc odszedłem od żony i od razu otwarłem drzwi na korytarz, bo myślałem, że polecą biegiem. A oni szli spacerkiem, z torbą i butlą. Przypięli plasterki na klatkę piersiową żony, podłączyli ją do kardiomonitora i pokazała się kreska. Jeden z nich powiedział: „Przykra wiadomość, pana żona od dawna nie żyje”. Zdziwiłem się: „Jak to? Siedem czy osiem minut temu krzyczała do telefonu, to jak może nie żyć od dawna?” – tak pan Stanisław opisał to, co działo się później reporterom programu "TVN - Uwaga!"Do tej pory jest jednak przekonany, że jego żona mogłaby przeżyć, gdyby tylko ratownicy z oświęcimskiego pogotowia od razu przystąpili do reanimacji. Twierdzi, że jego żona na krótko przed przyjazdem karetki jeszcze żyła i dało się jej roku od tego zdarzenia błędy ratowników dostrzegli biegli z Narodowego Funduszu podstawie przeprowadzonej kontroli oraz uzyskanej dokumentacji i wyjaśnień świadczeniodawcy stwierdzono, że zespół ratownictwa medycznego nie podjął resuscytacji krążeniowo-oddechowej, uznając ją za bezzasadną i odstąpił od medycznych czynności ratunkowych, pomimo braku stwierdzenia tzw. pewnych oznak śmierci - napisano w uzasadnieniu decyzji NFZ o ukaraniu Zakładu Opieki Zdrowotnej w Oświęcimiu za niezgodne z przepisami postępowanie pracowników efekcie ZOZ zapłaci 71 tys. zł jednak nie koniec kłopotów dla winnych tej sytuacji. Sprawa trafiła pod prokuratorską Prowadzimy postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Jest ono w toku na chwilę obecna. Nikomu nie postawiono jeszcze żadnych zarzutów - potwierdza w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Mariusz Słomka, zastępca Prokuratora Rejonowego w Berezowska, anestezjolog i specjalista chorób zakaźnych, to była pracownica oświęcimskiego pogotowia. Jest przekonana, że doszło tutaj do nie ma pewności, że 66- latka by dziś żyła, to ja na pewno bym się tej reanimacji podjęła na ich miejscu. Przecież do zatrzymania krążenia mogło dojść nawet na kilkanaście sekund przed przyjazdem karetki - mówi w rozmowie z "Krakowską". - Nawet Rzecznik Praw Pacjenta potwierdził, że nie podjęcie resuscytacji to naruszenie praw pacjenta - też, że ta sprawa to tylko wierzchołek góry Od lat miałam sporo zastrzeżeń do tego, jak kieruje się pracą tego pogotowia. Gdy jednak zwracałam uwagę na nieprawidłowości, to stałam się ofiarą mobbingu - mówi nam kategorycznie odrzuca Edward Piechulek, dyrektor szpitala powiatowego w co znajduje się w przestrzeni medialnej nie musi być prawdą, nie mam teraz czasu na rozmowę - oświadczył naszemu nieprawidłowości w tej placówce, po skardze doktor Berezowskiej, mają zająć się też radni powiatu Molo w Osieku przyciąga turystów w upalne wakacje. To niezwykłe miejsceJakie szkoły wybrali absolwenci szkół podstawowych w powiecie oświęcimskim?Oświęcim. Licytacje komornicze domów, mieszkań i działekTrwa remont dworca kolejowego w Oświęcimiu. Czynny jest podziemny tunelPiotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz, nagrodzony przez AmerykanówPorąbka Kozubnik to miejsce przyciągało kiedyś ludzi z całej Polski [ZDJĘCIA]Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Życie Jagody, aktywnej podróżniczki, spełnionej żony i mamy, na zawsze zmienia się przez wypadek samochodowy. Sparaliżowana od pasa w dół, musi na nowo odnaleźć się w codzienności. I choć świetnie sobie radzi na wielu płaszczyznach, w sypialni jej niepełnosprawność staje się dla męża barierą nie do przeskoczenia.

Post kierowany głównie do kobiet które żyły w idealnym związku ale z chęci poprawienia go na maksa. Zmieniły idealnego partnera na człowieka, którego nawet nie wiedzą czy kochają… Są tu w ogóle takie? Bo wydaje mi się że to tylko ja byłam tak idiotyczne głupia… Który miał być przecież lepszym modelem a okazał się.. Same oceńcie. Ale do sedna. Przed obecnym partnerem zylam (teraz tak mi się wydaje, gdy mam porównanie) w idealnym i dosyc długim związku. Mój były partner był czuły,kochający, domyślny, inteligentny, pracowity, męski, dbał o siebie i przede wszystkim o mnie. Traktował mnie z szacunkiem i wzbudził wielka wartość we mnie, o której nawet nie miałam pojecia. Zawsze zaznaczal że jestem dla niego ważna. I tak się czułam. W jego ramionach nawet największy problem stawał się blachy. Nasze życie na prawdę było bardzo udane. Aż zbyt udane. Był jeden problem. On był bardzo spokojnym człowiekiem. Ja również ale od dłuższego czasu czułam że się duszę, że potrzebuję czegoś innego. Z poprzednim nigdzie nie wychodzilam. Imprezy ale tylko domowe. Towarzystwo przyjaciół i rodziny. Broń boże żebyśmy poszli na dyskotekę czy coś w ten deseń. Przeszkadzało mi to i wiele razy mu o tym wspominałam. Już doszło do tego że każdego dnia dusilam się na maksa… Rozstalismy się. W niedługim czasie poznałam obecnego partnera. Zaimponowal mi beztroskim życiem. W mgnieniu oka zauroczylam się. Szybko zaczęliśmy mieszkać razem. Z poprzednim dopiero o tym zaczelismy gadać przed rozstaniem. Gdy ja już wiedziałam że nic z tego nie będzie. Sielanka jednak nie trwała długo bo po roku zaszlam w ciążę. Od tego momentu jest coraz gorzej. Nasze dziecko ma dwa lata. I od tych dwóch lat, jakby coś się między nami popsuło, wygasło. Nie jest już jak dawniej. Mój obecny przed pojawieniem się dziecka. Można powiedzieć że traktował mnie prawie z naciskiem na prawie tak samo jak mój były. Wydawało mi się, że właśnie potomstwo spaja związek. Ale niestety nie u mnie. Mój facet. Mam wrażenie że zapomniał że jesteśmy dalej młodzi i że powinniśmy sobie okazywać jak najwięcej miłości. Której ja tak potrzebuje. Żeby żyć kochajac kogoś i czuć się kochanym. U mnie natomiast życie partnerskie polega tylko o wyłącznie na wychowywaniu dziecka. Nie rozmawiamy na tematy które nas bolą. Nie okazujemy sobie miłości. Nie mówimy komplementow. Żyjemy razem a jednak osobno… Partner przestał o siebie dbać, gdy ja to robię na codzień. Mam wrażenie że przestaje go kochać a on z kolei też nie pozostaje dluzny. I do tego ta chęć przeglądania internetu. I wiszenia na telefonie. Nie cierpię tego. Nie dość że połowę uwagi poświęca dziecku to w dodatku następne pół poświęca smartfonowi… A gdzie w tym wszystkim ja? Tak tęsknię za swoim dawnym życiem. Za miłością która ktoś mnie obdarowywal. Swoim czasem i uwaga… Wiec kobiety, jeżeli będziecie w podobnej sytuacji albo już jesteście. Zastanówcie się 150 razy czy jesteście tego pewne.

Translations in context of "odszedłem od Strozzich" in Polish-English from Reverso Context: Powiedz Panu Doylowi że odszedłem od Strozzich.
- Od ślubu córki dołączają do nas na Wielkanoc obie byłe żony Andrzeja ze swoimi obecnymi partnerami, mój były mąż ze swoją obecną żoną i rodzice i rodzeństwo z małżonkami mojego zięcia - śmieje się Marta. A potem wymienia kolejne dzieci i ich byłych. W sumie 30 osób. Taki 123RFZ miłości do córkiMarta to 58-letnia adwokatka. Gdy poznała Andrzeja, była rozwiedzioną mamą dwóch prawie dorosłych córek (18 i 19 lat). On, także prawnik, miał za sobą dwa małżeństwa, a z każdego z nich dziecko - dwóch synów, wtedy już też prawie dorosłych (17 i 20 lat). - Zakochaliśmy się w sobie na zabój - wspomina Bardzo chcieliśmy mieć wspólnego potomka, mimo że ja byłam już po czterdziestce, a Andrzej nawet po pięćdziesiątce. Chcieć to znaczy móc - urodziła się Matylda. Wtedy moje obje starsze córki studiowały już za granicą, jeden z synów Andrzeja także, więc pod opieką mieliśmy tylko jednego malucha. I pewnie żylibyśmy tak w rozproszeniu, gdyby nie ślub mojej starszej córki, która bardzo chciała, żebyśmy oboje z jej ojcem brali udział we wszystkich uroczystościach. Nie było to łatwe, bo rozstaliśmy się w potwornym konflikcie, z ogromnymi wzajemnymi było rady. Kocham moją córkę, więc zadzwoniłam do Stefana pierwszy raz po 10 latach i poprosiłam o spotkanie. Zgodził się natychmiast. Bardzo się tego bałam, ale to była jedna z najlepszych moich życiowych decyzji. Rzeczowo i na spokojnie wyjaśniliśmy sobie oboje, że nie mamy już wzajemnych pretensji, że oboje byliśmy winni rozpadu naszego małżeństwa, a teraz jesteśmy w nowych, a właściwie już starych związkach - dodaje Marta ze śmiechem. - Zakopaliśmy topór wojenny i na dodatek przypomnieliśmy sobie, jak bardzo się kiedyś i Stefan nie tylko wzięli udział w ślubie i weselu córki, który pomogli jej zorganizować, ale także zainicjowali wielkie świąteczne spotkania patchworkowej rodziny. - W Wielkanoc po południu wszyscy zjeżdżają do nas, bo mamy największe mieszkanie - opowiada To znaczy wiadomo, że jesteśmy my, i nasze dzieci, ale od ślubu córki dołączają do nas obie byłe żony Andrzeja ze swoimi obecnymi partnerami, mój były mąż ze swoją obecną żoną i rodzice i rodzeństwo z małżonkami mojego zięcia. Do tego zawsze wpadają wszystkie nasze dzieci, nawet partnerek i partnerów naszych byłych mężów i żon. Tak, tak, wiem, trudno się w tym połapać, ale generalnie zazwyczaj jest u nas 25-30 osób. Każdy przywozi coś dobrego, parzymy najlepszą na świecie kawę, otwieramy kilka butelek wina i gadamy. Potrafimy tak świętować godzinami. Jak to możliwe? Wszyscy jesteśmy już bardzo dojrzali, żeby nie powiedzieć starzy - mówi Teraz wiem, że szkoda życia na kłótnie, konflikty, wzajemne pretensje sprzed 30 laty. Dzięki temu, że my, starzy, umieliśmy schować nasze przeszłe urazy, dogadać się i zapomnieć, nasze dzieci mają fajna dużą i co najmniej lubiąca się i szanującą rodzinę. Oczywiście na co dzień żyjemy każdy swoim życiem, nie spotykamy się tak często, ot, dwa, trzy razy w roku. Ale mam wrażenie, że wszyscy to lubią - podsumowuje po 25 latachSą jednak rodziny, które nie umieją ułożyć sobie wzajemnych relacji tak, by patchworkowa rodzina dobrze funkcjonowała, a wszyscy jej członkowie czuli się w niej najlepiej jak się da. Krystyna rozwiodła się ze swoim mężem 25 lat temu - "bo pił i hulał". Nie umie się z tym pogodzić i nie chce zaakceptować jego nowej, młodszej partnerki. - To on doprowadził nasze małżeństwo do ruiny, bo zamiast siedzieć w domu, uwielbiał grę na wyścigach, pijackie wypady nad morze i hulaszczy tryb życia - opowiada 59-letnia że jej mąż utrzymywał rodzinę i zawsze o nią materialnie dbał, jednak zamiłowanie do zabawy było dla niej nie do zaakceptowania. Podobnie jak jego obecność na ślubie ich wspólnej córki w towarzystwie nowej partnerki. Krystyna odmówiła siedzenia przy jednym stole z kobietą, nie chciała pozować do wspólnego rodzinnego zdjęcia, robiła córce wyrzuty doprowadzając ją i siebie do Prosiłam, żeby przyszedł sam, a on musiał przyprowadzić tą wstrętną babę - Krystyna pomstuje na byłego męża. - Ja z nikim się nie związałam, więc oczekiwałabym, że on też zachowa się zdania jest Marian, który uważa, że 25 lat po rozwodzie jego była żona mogłaby już dać spokój scenom zazdrości i przestać robić mu wyrzuty. Zwłaszcza, że z nową partnerką związał się niedawno. Nie rozumie też, dlaczego żona czuję tak ogromną niechęć do jego obecnej towarzyszki życia, skoro w ogóle jej nie twierdzi psycholożka i psychoterapeutka Agnieszka Paczkowska, nieumiejętność emocjonalnego zamknięcia zakończonej relacji może przez wiele lat być źródłem cierpienia, wzajemnych pretensji, nieustającego żalu. - Taki brak ostatecznego wyjścia ze związku i rozdrapywanie ran przynosi straty nie tylko osobie, która to robi, ale także całej rodzinie, dzieciom, obecnemu partnerowi, jeśli taki jest - uważa partnerka jak płachta na bykaKonflikty, które pojawiają się przy rozstaniach partnerów, odbijają się najczęściej na dzieciach. Nie inaczej było przy rozwodzie Maksymiliana i Anety. Jak twierdzi Maks, 43-letni bankowiec, ich małżeństwo od dawna kulało, więź emocjonalna była wspomnieniem, podobnie jak czułość i seks. - Prowadziliśmy wspólne gospodarstwo i wychowywaliśmy dwie córki - Jednak nie chciałem tak żyć i odszedłem od żony. Rozstanie przebiegło dramatycznie, ona nie chciała tego zaakceptować, atakowała mnie słownie i fizycznie. Zapytana, czy robi to z miłości, odpowiedziała, że zepsułem jej wygodne życie. Po 8 miesiącach poznałem kobietę, która też była po rozwodzie, samotnie wychowywała syna. Po jakimś czasie zamieszkaliśmy razem. To zadziałało na moją byłą żonę jak płachta na byka - partnerka wyzywała już nie tylko męża, ale też jego nową partnerkę od dziwek i szmat, mimo że jest pedagogiem. Buntowała dziewczynki, nie pozwalała im jeździć z ojcem na wakacje, a jak już jechały i dobrze się bawiły, to musiały oszukiwać matkę, że było im źle, bo nie chciały jej sprawić przykrości. - Tymczasem relacje mojej nowej partnerki z jej byłym mężem i jego nową partnerką były serdeczne, niemal przyjacielskie. Bardzo zazdrościłem im tego, że umieją się tak dobrze porozumieć - dodaje Ogromny wpływ na dalsze życie, zwłaszcza w rodzinie patchworkowej ma to, w jakim stanie ludzie wychodzą z zakończonych związków, to, czy umieją ze sobą rozmawiać - mówi Agnieszka Paczkowska. - Bo jeśli pretensje o różne rzeczy z przeszłości cały czas są w powietrzu, to nie ma przestrzeni na porozumienie i dogadywanie się. Zazwyczaj w takiej sytuacji najbardziej cierpią dzieci, które są między młotem a kowadłem, często znajdują się w sytuacji nierozwiązywalnej. Bo jak jednocześnie dzieci mają dobrze bawić się z ojcem i jego nową partnerką, skoro wiedzą, że matka jest o to zazdrosna i sprawia jej to przykrość, choć obiektywnie jej dzieci niczego złego nie robią?PatchworkDane statystyczne są nieubłagane - liczba rozwodów w Polsce rośnie. Co prawda w 2017 r. roku zawarto blisko 193 tys. małżeństw, jednak sądy w tym samym czasie orzekły ponad 65 tys. rozwodów. I jest to tendencja wzrostowa. Warto pamiętać, że statystyki nie uwzględniają związków nieformalnych, w których żyje wiele osób i w których także rodzą się drugiej strony, jak wynika z badań CBOS, przeprowadzanych w 2017 r. tym, co dla Polaków decyduje o sensie życia, najczęściej jest rodzina - tak zadeklarowała ponad połowa, bo 54 proc. z nas. Nic więc dziwnego, że ci, który jeszcze niedawno byli samotnymi rozwodnikami wchodzą w nowe relacje i tworzą nowe rodziny, które często niosą ze sobą bagaż przeszłości: dzieci z poprzednich związków, rodziców, byłych teściów i obecnych dziadków, przyjaciół, kredyty i wspólny z byłym małżonkiem USA taką rodzinę zaczęto nazywać blended family, a u nas rodziną patchworkową, czyli zrekonstruowaną lub jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Niejako potwierdzeniem tych słów równo 10 lat od ogłoszenia tego listu stało się wpisanie w poczet świętych Joanny Beretty Molla - włoskiej lekarki, żony i matki czwórki dzieci. Prokreacja i coś jeszcze? Do Soboru Watykańskiego II według Kościoła najważniejszym celem małżeństwa była prokreacja i nastawienie na rodzicielstwo.
Reading 4 minViews Wszyscy ludzie są skłonni do popełniania błędów, nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie, błędy najczęściej nas stymulują i sprawiają, że jesteśmy bardziej zdeterminowani, choć oczywiście wiele osób traktuje je jako osobistą porażkę i jeszcze bardziej się załamuje. Jestem przekonany, że każdą porażkę należy dokładnie przeanalizować i potraktować jako doświadczenie: każdy popełnia błędy, także Ty sam. Poniższa historia może posłużyć jako przykład, wyciągnijcie wnioski i zwróćcie uwagę. Tak, osoba ta popełniła błąd i teraz tego żałuje, ale jednocześnie czegoś ją to nauczyło. Oczywiście, doświadczenia innych ludzi nie zastąpią tych osobistych, ale mimo wszystko spróbujcie się w nie zagłębić, bo przesłanie jest naprawdę bardzo proste. Oto historia mężczyzny, który zostawił swoją żonę… *** Dokładnie rok temu odszedłem od żony. Zostawiłem ją, bo poznałem młodą i seksowną dziewczynę, która sprawiała mi przyjemność, czego moja żona od dawna nie robiła. Stała się dosłownie gruboskórna, pokryta cellulitem, rozstępami, jej brzuch zwiotczał… Moja żona zapomniała o makijażu, przestała dbać o włosy i zauważyłem, że coraz bardziej śmierdzi potem. Przestała robić podstawowe rzeczy: malować paznokcie, golić nogi, nosić stanik, przez co jej piersi obwisły… Krótko mówiąc, wszystkie te rzeczy miały na mnie bardzo negatywny wpływ. Nie widziałem w niej kobiety, w której się zakochałem. Dlatego odszedłem. Dziś, dokładnie rok po naszym rozstaniu, spotkałem moją byłą żonę. I nie mogłem uwierzyć własnym oczom: jak dobrze wyglądała! Piękna, zadbana, z napiętym, seksownym ciałem, ubrana w dość obcisłą sukienkę… Nie ma mowy! Nie chciało mi się w to wierzyć. W niczym nie przypominała matki trójki dzieci (moich dzieci!) i mocno zastanawiałam się nad tym, co się właściwie stało. Może kiedy była ze mną, nie miała wystarczająco dużo czasu, aby pójść na siłownię, ponieważ cały swój czas spędzała z rodziną! Może nie nosiła stanika, bo nie miała czasu go zdejmować, kiedy musiała karmić dzieci. Może nie goliła nóg i nie wyskubywała brwi, bo musiała gotować, prać i sprzątać po nas wszystkich. Teraz myślę, że może faktycznie była szczęśliwa. Przecież zawsze marzyła o dużej i silnej rodzinie, starającej się o siebie wzajemnie. Może jej życie było piękne, a ja po prostu nie potrafiłem tego docenić… Chcę powiedzieć tylko jedno: wiem, kim jest prawdziwa kobieta w domu i tęskniłem za nią, straciłem osobę, która była dla mnie największym szczęściem. Zamieniłem piękno, które jest w środku, na piękno na zewnątrz. I spotkała mężczyznę, który przestał traktować ją jak służącą i dał jej czas na zadbanie o siebie. Teraz jest już za późno, by coś zmienić… Za każdym razem, gdy myślisz, że ktoś nie jest Ciebie wart lub nie spełnia Twoich oczekiwań, spójrz w głąb siebie i zastanów się, co Ty sam dajesz w zamian. Czy właśnie teraz popełniasz błąd? Jeśli jeszcze się nie zdecydowałeś, pospiesz się i zrób coś miłego dla swojej ukochanej osoby! Ostrzeżeń: 0/3. Skąd: ze słonecznej Grecji. Wysłany: Pon 12:24, 29 Mar 2010 Temat postu: Żony Michaela Jacksona. Pierwszą żoną Michaela była Lisa Marie Presley. [link widoczny dla zalogowanych] Michael Jackson i Lisa Marie Presley byli małżeństwem w latach 1994-1996. (Data ślubu : 1994-05-26, Rozwód: 1996-01-18 ).
W warszawskim show-biznesie znów zawrzało. Plotkuje się, że Zbigniew Zamachowski (48 l.) wdał się w romans z reżyserką i aktorką Agnieszką Glińską (41 l.). Mówi się nawet, że odszedł od żony i czwórki dzieci. Tymczasem aktor temu zaprzecza i nic sobie nie robi z plotek. Wczorajsze popołudnie jak gdyby nigdy nic spędzał w swoim podwarszawskim domu. - To głupota! Nie odszedłem od żony - powiedział "Super Expressowi" Zbigniew Zamachowski. - Nie będę komentował tych plotek. Niech te rewelacje toczą się swoim torem - dodał spokojnie. A toczą się, toczą... Od kilku miesięcy w środowisku teatralnym mówi się, że Glińska i Zamachowski mają się ku sobie. I że ich miłość wybuchła w pracy na deskach Teatru Narodowego. Plotki podsycał fakt, że ceniona reżyser teatralna dała Zamachowskiemu główną rolę w reżyserowanym przez nią spektaklu "Lekkomyślna siostra". Glińska sama zagrała niewierną żonę, która po przygodzie z kochankiem postanawia wrócić do męża. Próby trwały miesiącami, w lutym 2009 roku była premiera. Oboje mieli więc okazję, by zbliżyć się do siebie. - Kiedy patrzę Agnieszce w oczy, a mam ku temu wielokrotnie sposobność, od razu zapominam tekst - tak aktor zwierzał się w jednym z dzienników tuż przed premierą spektaklu. Takie wyznanie jeszcze bardziej podsyciło plotki. A było one tym bardziej pikantne, że w sztuce grał też partner Glińskiej, Krzysztof Stelmaszyk (50 l.). Aktor znany z serialu "39 i pół" kilka lat temu dla zdolnej pani reżyser porzucił żonę i dwójkę dzieci. Teraz mówi się, że spotkała go za to kara i sam został porzucony. Na pocieszenie Glińska miała mu zostawić ich wspólną córkę, Janinę (7 l.). - Nie będę tego komentował - powiedział Krzysztof Stelmaszyk i wyłączył telefon, jak gdyby miał już dość szumu wokół jego rodziny. A trochę się tego nazbierało. Nazwisko Glińskiej łączono z Borysem Szycem (31 l.) i Łukaszem Garlickim (32 l.). Z obydwoma spotkała się na planie reżyserowanych przez siebie spektakli. Z pierwszym w sztuce "Bambini di Praga", z drugim w "Opowieściach Lasku Wiedeńskiego". Teraz jej kolejną zdobyczą miałby być Zbigniew Zamachowski. Ale aż trudno uwierzyć, że aktor, który z żoną, aktorką Aleksandrą Justą (40 l.), ma czwórkę dzieci - Bronisławę (7 l.), Tadeusza (9 l.), Antoniego (12 l.) i Marię (14 l.) - wykazał się taką lekkomyślnością. Przecież zawsze marzył o dużej szczęśliwej rodzinie. By zrealizować swoje pragnienia, rozwiódł się nawet ze swoją pierwszą żoną Anną Komornicką, która mieszka teraz z piosenkarką Magdą Femme (38 l.), pierwszą żoną Michała Wiśniewskiego. Ale przecież życie pisze przeróżne scenariusze.
.
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/254
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/543
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/178
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/631
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/595
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/666
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/265
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/447
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/829
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/657
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/980
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/788
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/639
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/577
  • wp3ob0f2nz.pages.dev/55
  • odszedłem od żony i dzieci